W najbliższą niedzielę ksiądz biskup poświęci w kolegiacie tablicę upamiętniającą duszpasterską misję śp. księdza Józefa Szajdy.
Ksiądz Szajda żył pośród nas w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Uważał Garwolin za Miasto szkół i ukierunkował swą misję na młodzież. Znakomicie poprowadził muzykująca Oazę formując dużą grupę młodzieży na świadomych katolików.
Pomimo dużych uzdolnień organizacyjnych, a właściwie to z powodu tych uzdolnień, ksiądz Szajda nie mógł otrzymać w zarząd jakiegokolwiek probostwa, na co potrzebna była zgoda władz PRL. Ponieważ w młodości został uznany za anty-państwowca i był karany więzieniem w kopalni, to władze zapewne obawiały się, że większe możliwości organizacyjne mógłby wykorzystać przeciwko ustrojowi. Może i dobrze? To, co robił u nas było ważniejsze i lepsze od dyplomatycznej gry z władzą i kościelnej biurokracji parafii czy dekanatu.
Uwaga na marginesie.
Kościoły lat PRL były odmienne niż dziś. Nawet w chwilach względnie znośnej koegzystencji z władzami, zgodnie z maksymą mówiącą, że "Kościół jest ambasadą antyświata w świecie" przestrzeń świątyń wolna była od obecności ludzi władzy i doraźnej współpracy z nimi. Kościół nie wikłał się w rolę sługi władzy (często głupiej albo nikczemnej). To sprawiało, że atmosfera świątyń była czystsza, wolna od rozproszenia i niskich problemów.
Wydaje mi się, że i dziś tak byłoby lepiej. Współczesnym niech będą przykładem wyniosłe postawy kardynała Wyszyńskiego i księdza Szajdy.
Andrzej Dobrowolski
Zdjęcie ze strony szajda.org.pl.
.